Mojej Żonie:
Kiedy spoglądam na Twoją fotografię,
Na tą piękną twarz i jakże zmysłową!
Zapomnieć jej nie potrafię!
To tak jakby pokochać serce jedną połową!
Jak mam nazwać to wzruszenie,
Które zawsze mnie ogarnia?
Kiedy w oczach mej pamięci stajesz?
Lub połowa Twojego zdania, w uszach zabrzmi nagle?
Gest jakiś – Ciebie oddaję?
Jak nazwać tęsknotę do żalu podobną?
Tak gorzką,jak łzy połykane!
Gdy spoglądam w Twoje oczy…
Na fotografii – wzruszony do głębi…
To cichy płacz, jak psi skowyt,
Z mojej piersi się wyrywa!
Jak stado spłoszonych gołębi,
Które cień jastrzębia do lotu zrywa!
I ta tęsknota za Tobą ciągle nadciąga!
Jak ciemna chmura gradowa.
By przytulić się do mojej ukochanej…
W rozpaczy, by w cierpieniu ulżyło!
Lub tak tylko, bez żadnego powodu!
I stłumić żal w piersi wezbrany.
Promyk nadziei wykrzesać z mroku i chłodu.
A jak nazwać tą ciszę w alejce cmentarnej?
Kiedy biegnę, by spotkać się z Tobą ?
A tam zamiast Ciebie,skrawek ziemi czarnej!
Co zabrał mi Postać tak bardzo ukochaną i drogą?
Wiersz gościnny: Adam Konaszewski.