Był kiedyś chłopak, zakochany w dziewczynie, co dzień obiecywał, że za Nią to nawet zginie. Że dla Niej wszystko, ślub był w planie, byli razem na dobre i złe, cokolwiek się stanie. Kochali się i żyli dla siebie, przed snem mówili słowa „nawet śmierć tej miłości nie pogrzebie”. To dla nich był już w sumie rytuał, chłopak z radości szalał, gdy wśród blasku gwiazd się z Nią przytulał. Można rzecz, że to był związek idealny prawie, wszystko nagle się zmieniło po pewnej sprawie. Chłopak jeden dzień nie miał czasu dla Niej, poszła z Kumpelą w balet zaszaleć. Za dużo piwa, żeby się rozluźnić trochę fety, w głowie się zakręciło, więc poszła do toalety. Za Nią poszedł jeden pewien koleżka, pogadali trochę, wyszło, że niedaleko Niej mieszka. Ona nie myśląc zaczęła z Nim robić bardziej odważne czyny, nie mając w tej chwili sumienia odrobiny. Dziewczyna się nie krępowała i dalej poleciało, w klubie, w toalecie, tam właśnie to się stało. Następnego dnia przyszły wyrzuty sumienia, poszła do chłopaka i powiedziała to co miała do przekazania, w Nim nastały pewne myśli i przeszedł do ich planowania. Po wszystkim się rozpłakał i wyszedł z mieszkania, na pobliski most, tam właśnie miało dojść do obietnicy spełniania. Nie wahał się przez chwilę, szybko skoczył w dół, dziewczyna podcięła sobie żyły, bo niszczył Ją ten ból.
Autor: Paweł Kołacz.